Często w chwilach zwątpienia przypomina mi się pewna
historia…
Dwóch chłopców bawiło się na zamarzniętym jeziorze.
Oddalali się coraz bardziej od brzegu, aż nagle pod jednym z nich lód się
załamał i chłopiec wpadł do wody. Przyjaciel rzucił się na ratunek, ale nie
mógł go dosięgnąć. Poprzez cienką taflę widział, jak chłopiec dramatycznie
walczy o życie. Rozpaczliwie rozglądał się dookoła, szukając pomocy, aż
dostrzegł drzewo. Wdrapał się na nie, odłamał ogromną gałąź, wrócił na jezioro
i zaczął nią dziko uderzać o lód, tak długo, aż ten pękł. Tak pomógł koledze
wydostać się z wody.
Kiedy przyjechało pogotowie, sanitariusze drapali się po
głowach, próbując zrozumieć, jakim sposobem małemu chłopcu udało się odłamać
tak wielką gałąź, rozbić lód i uratować przyjaciela. Uznali, że to cud. I wtedy
stary człowiek, obecny na miejscu zdarzenia, powiedział: „Po prostu nie było tu
nikogo, kto powiedziałby chłopcu, że nie jest w stanie tego zrobić”.
I w życiu jest tak samo. Masz marzenie. Do jego spełnienia
potrzebujesz jedynie samego siebie. Własnej determinacji. Własnej siły. Własnej
wiary. Własnej pracy. Własnego potu. Własnej radości. Własnej motywacji. Dzień
po dniu, w każdej jego minucie. Kiedy jesteś swoim największym przyjacielem nie
potrzebujesz wiary innych w Twoje możliwości i nie uzależniasz się od nikogo,
ani niczego. Gdy inni dookoła pukają się z niedowierzaniem w czoło, mówiąc: „to
niemożliwe, nie dasz rady” – wystarczy, że sam wierzysz.
Czasem trzeba wyruszyć gdzieś kawałek dalej niż własne
podwórko by marzenie mogło w pełni rozwinąć swoje skrzydła i w końcu wolne i
zrealizowane odlecieć… Dziś, kiedy moje marzenie pognało mnie poza znane
granice, znanego kraju, znanego języka, znanej rzeczywistości wiem, że to tylko
kolejny etap, maleńki puzzelek, który wpasowuje się w obraz całości, która
odsłania się w swoim rytmie.
Dziś nie wiem dlaczego i po co. Czuję, że nie muszę
wiedzieć i wystarczy, że badam samą siebie w tym co mam na teraz. Dziś
delektuję się słońcem, mieszanką ludzkich głosów brzmiących obco, ale tak
znajomo jednocześnie. Włoski faluje z niemieckim, a te dwa unoszą się w
przestrzeni z z francuskim i tureckim, gdzieś echem odbija się polski. I ptaki... Śpiewają tak zwariowane pieśni... Ach jak one śpiewają!
Dziś chłonę atmosferę nowego i
czuję, jak moje marzenie się cieszy, że posłuchałam głosu intuicji każącego
ruszyć dalej nie pytając o przyczynę, skutek i sens…
Dziś siedzę w kawiarni na deptaku w Iserlohnie w Niemczech
i piję cappuccino. Czytam książkę „Marzenie ma moc” (Hohn C. Maxwell), a w niej
słowa, które koją moje wzburzone czasem fale, inspirują i zagrzewają do
dalszego wędrowania.
Większość z nas
niechętnie opuszcza swoją strefę bezpieczeństwa. Buntujemy się przeciwko temu.
Lubimy czuć się pewnie i bezpiecznie. Nie chcemy wyjść na głupców, czy doznać
niepowodzeń. A wraz z upływem lat stajemy się coraz bardziej skłonni do
popadania w samozadowolenie. To duży problem, bo samozadowolenie zabija pasję. Ściąga
nas do poziomu przeciętności, niszczy bodźce do działania. Nie pozwala rozwinąć
skrzydeł i poszybować. Samozadowolenie umieszcza marzenia poza naszym
zasięgiem. (…). Bernard Shaw stwierdził: „Mam już dość tych wszystkich
rozsądnych ludzi: widzą mnóstwo rozsądnych powodów, by nic nie robić”. Pasja czyni
nas nierozsądnymi. Przynagla nas do tego, byśmy opuścili naszą strefę
bezpieczeństwa i przekroczyli próg naszych wątpliwości. Wypycha za drzwi, byśmy
w końcu rozpoczęli podróż ku marzeniom.
Bądź nierozsądny. Bądź zwariowanym odkrywcą. Bądź
podróżnikiem po nowym. Bądź swoim upragnionym gościem. Otwórz drzwi i zobacz co
się stanie…
PS Możesz!
PS2 Potrafisz!
PS3 Jesteś w stanie to zrobić!

Mam coraz więcej i więcej nierozsądnych powodów by COŚ robić! :)
OdpowiedzUsuńI... AKCJA! ;-)
UsuńAKCJA -> REAKCJA -> AKCJA -> REAKCJA -> AKCJA... ...
Usuń:-)
:-)
http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=RSL9MMbV2F8