Poznałam ją pewnego czerwcowego
dnia, kilka lat temu. Mieszkała ze mną w jednym pokoju. Ja nieśmiała. Ona
nieśmiała. Kurs masażu ciążowego. Na 4 dni nasze drogi zbiegły się pod jednym
dachem. Było owocnie. Kobieco. Radośnie. Magicznie. Hawajsko. Dużo rozmów.
Sporo śmiechu. Trochę łez. Wymiana. I choć nie pamiętam z tamtego czasu wiele,
wiem, że i ona i ja wyjechałyśmy trochę mniej nieśmiałe. Nasze drogi
wyprowadziły się spod tego dachu, pod którym pewnego czerwcowego dnia się
zbiegły. Ale nadal pamiętam ją. Piękną. Zwiewną. Kobiecą. Delikatną. Z potężną
siłą wewnętrzną. Radosną. Ciepłą. Serdeczną. Tajemniczą. Uśmiechniętą. Tańczyła
hula. Cieszę się, że do dziś tańczy, a jej piękne, wolne skrzydła trzepocą na
wietrze i zachęcają innych do lotu.
I choć nasze drogi już dawno się
rozeszły, to co jakiś czas muskają się z daleka. Niedawno intuicja
podpowiedziała by na chwilę się zatrzymać i znowu porozmawiać z tą, którą
poznałam pewnego czerwcowego dnia kilka lat temu.
Oto człowiek: Dorota Grudzień









