sobota, 23 sierpnia 2014

Wewnętrzna kontemplacja



Jestem teraz drewnianą szkatułką, która kontempluje samą siebie od środka. Szkatułkowa ciemność wie, że istnieje świat na zewnątrz, bo czasami czyjaś ręka podnosi wieko i wpuszcza fragmenty tego, co po tamtej stronie. Czasem coś do środka wkład, a to papier, a to pierścień, a to piórko. Ciemność na chwilkę się rozprasza, a cztery kąty wnętrza i denko zyskują nową perspektywę. Ciekawe co następnym razem zobaczę?

wtorek, 19 sierpnia 2014

Głód by lepiej poznać siebie




PL/ANG (scroll down to see English version)

Poznaliśmy się kilka lat temu na szkoleniu Lomi Lomi Nui z naszą hawajską nauczycielką. Coś w nim było. No na tyle ciekawego, że co jakiś czas gdzieś na siebie wpadamy, to tu to tam, różne słuchy o nim chodzą. Pozytywne. Dobre. Optymistyczne. W końcu postanowiłam przysiąść ciut i siłą aloha przyciągnąć go tu. Dla Was ;-).
Człowiek wielu talentów o wielkim sercu. Jest założycielem i dyrektorem Europejskiego Instytutu Sztuk Uzdrawiania (www.healing-institute.com). I na prośbę Nisargi wywiad dostępny także po angielsku :-).
Oto człowiek: Nisarga (Eryk Dobosz)

piątek, 15 sierpnia 2014

Wszystko, ale jutro...



Jeśli zamierzasz zmienić coś w swoim życiu, daruj sobie! Naprawdę! Ty wiesz ile to zachodu, trudu, wyrzeczeń, bólu, potu, niechęci? Ogrom! No bo gdybyś naprawdę chciał już dawno byś to zrobił! No choćby te ćwiczenia cholerne. Wyjść, pobiegać, pomaszerować, poćwiczyć jogę czy inne akrobacje ciała. E, no nie warto za bardzo. No chciałbyś, ale tylko o tym mówisz. Twoje robienie polega na mówieniu o tym, co byś chciał zrobić, ale tego nie robisz BO…

środa, 13 sierpnia 2014

To taka zwykła miłość



Nie dla fascynacji seksualnej. Nie dla pozycji społecznej. Nie dla statusu finansowego. Nie dla wyglądu. Nie dla wygody. Nie dla specjalnego traktowania. Nie dla wyjątkowych atrakcji. Nie dla stylu życia. Nie dla wiedzy. Nie dla jeszcze wielu innych spraw dla których myli się miłość ze sprawami nieistotnymi. W końcu to zrozumiałam. W końcu to poczułam. W końcu teoria stała się praktyką.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Chcieć to móc!



To było rok temu. Właśnie trwał Open’er Festival. Znajoma z Poznania zaanonsowała się, że kawa, że masaż, że wspólne pogaduchy, że takie babskie i szalone spotkanie. I że umyć by się chciała… I że prądu trochę ukraść bo komórka już ledwo ledwo… A, i że sama nie wpadnie i czy może i że ta druga też by się umyć chciała i prądu trochę i masażu ciut... No jasne! Tylko z lekka się zdziwiłam, kiedy otwierając drzwi moim gościom, jednym z nich okazała się Beata Pawlikowska! Ha! No… Tylko, że to nie była Pawlikowska, a kobieta podobna do niej dość mocno. Tak, tak, ona wie, że podobna, że to normalne, że ludzie jej mówią, że nie przepada bo przecież ona jest sobą i basta!
Dwie niewiasty wpadły do mojego mieszkania jak huragan i spokojnym żywotem Kawuli zawirowały wnosząc do mego wnętrza dużo radości, światła i zapowiedzi cudownej znajomości. Anetka przyprowadziła Adę. Tę co to do Pawlikowskiej podobna. A Ada potem zaprosiła mnie do siebie. Dzięki niej poznałam jej cudownego pieska Dakotę, zostałam smacznie ugoszczona i zainspirowana i byłabym okrutna nie dzieląc się tym światełkiem z Wami!
Oto człowiek: Adrianna Kita

piątek, 8 sierpnia 2014

Po prostu zmień coś!



Wkurzyłam się. Ale to tak porządnie. Złapałam się na gorącym uczynku. Poparzyłam sobie tyłek od własnych słów. Poklepałam z politowaniem po ramieniu i z dezaprobatą rzuciłam do odbicia w lustrze: - Kawula, piszesz słowa kwieciste, że można, że motywacja, że działanie, że pozytywne myślenie, że zmiana przyzwyczajeń. I co robisz? Od kilku dni marudzisz! Co zamierzasz z tym zrobić?

czwartek, 7 sierpnia 2014

Wspomnienia z odzysku



Mówią, że musisz coś stracić, by to docenić… Tyle oczywistości było w moim życiu. Straciłam każdą jedną i dziś, kiedy jej już nie mam obok siebie, widzę jakim była skarbem. To, co wydawało się zbędne, trudne, niechciane, raniące – dziś widzę jako cenną perłę w sercu.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Droga



Bo z tą drogą to różnie bywa… Niby jest, choć często jej nie widać. Czasem prowadzi na wzniesienie, hen nad poziomem morza, każe z góry patrzeć. A tam sieć połączeń… Leśne ścieżyny stykają się z wąskimi dróżkami, dotykają przydrożnymi trawami tych dróg brukiem wyłożonych, a te brukowane suną ku asfaltowym, a asfaltowe mkną po autostradach i pędzą i pędzą i same nie wiedzą dokąd.

piątek, 1 sierpnia 2014

O planach, cierpliwości bądź jej braku i paru innych sprawach



Miałam plan. Bardzo dobrze skonstruowany. Że tego i tego dnia ma się wydarzyć to i oto. Że w rok to i tamto. A po kilku latach to jeszcze więcej tamtego. Że… no ma być jako zapisałam, nakreśliłam. Kontrolny kompas w dłoni umieściłam. By iść. By widzieć. By nie stracić z oczu strzałki wskazującej kierunek. Ten, co to już obrałam przecież. I ruszyłam optymistycznie przed siebie. Wystarczyło kilka kroków w nieznane, by tuż za zakrętem plan zaczął się sypać. I łapałam rozpaczliwie każdy jeden punkt mojej egzystencji, komicznie podskakując, szarpiąc, ściskając kontrolną dłonią resztki tego, co zostało. Spociłam się, zmęczyłam okrutnie, więc usiadłam. Zadarłam głowę do góry i patrzyłam jak odlatują jedno po drugim, dobrze zaplanowane, zapisane, unormowane. Plany. Zostałam z niczym, a kiedy tak z tym niczym posiedziałam i zrezygnowaną nogą zaczęłam w piasku grzebać wzniecił się kurz. Zabulgotałam ze złości, że na co mi było to całe wychodzenie, że trzeba się było trzymać planu i tylko po swojej piaskownicy chodzić, a nie tak do cudzej ruszać. Głupia ty, oj głupia! Teraz masz, kurzu się nałykaj!