Do napisania tego tekstu przyczyniły się odwiedziny kogoś wyjątkowego. Ależ ucieszyło mnie to spotkanie! Nie widzieliśmy się kilkanaście lat. Pierwsze co zobaczyłam były jego oczy...
Wstyd
przyznać, ale zaczynałam zapominać jak wygląda osoba, która zajmuje w moim
sercu bardzo ważne miejsce. W mojej wyobraźni drobne zmarszczki wokół oczu
wygładził czas zostawiając tylko te wyraźne na czole, wąsy równo przystrzyżone
wcale nie były oprószone białymi nitkami tego, co nieuniknione, dłonie nie były
takie zmęczone od pracy jak mi się wydawało, a oczy... wiem, że zawsze patrzyły
na mnie z miłością, ale jakiego są koloru? Szukam w obrazach z przeszłości, na
zdjęciach, w sercu... Nie pamiętam. Teraz on stoi przede mną, taki realny. Jego
brązowe roześmiane oczy przyglądają mi się z rozbawieniem. Widzę je wyraźnie,
jak mogłam zapomnieć!
Wyciąga do mnie dłonie. W pierwszej chwili nie dostrzegam tego, co mi przyniósł, patrzę na niego i chłonę każdą sekundę. Tyle lat, tyle pytań i słów niewypowiedzianych, wszystko ciśnie się na usta, ale z jakiegoś powodu musi pozostać w niemej przestrzeni. Zwracam uwagę na to, co mi przyniósł, pieniądze, dużo pieniędzy. Wręczał mi banknot po banknocie, każdy o nominale 200zł, a kiedy uzbierało się tego wystarczająco dużo powiedział: „Teraz możesz spełnić swoje marzenie i pojechać na Hawaje”. Patrzył na mnie jeszcze tylko przez chwilę, jakby chciał mi przekazać całą swoją wiedzę, wlać w moje serce otuchę, pogłaskać po głowie i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Choć żadnej z tych rzeczy nie zrobił, żadne więcej słowa nie padły, po raz kolejny poczułam, że nie jestem sama, że zmierzam w dobrym kierunku, że wszystko jest w porządku takie jakie jest.
Wyciąga do mnie dłonie. W pierwszej chwili nie dostrzegam tego, co mi przyniósł, patrzę na niego i chłonę każdą sekundę. Tyle lat, tyle pytań i słów niewypowiedzianych, wszystko ciśnie się na usta, ale z jakiegoś powodu musi pozostać w niemej przestrzeni. Zwracam uwagę na to, co mi przyniósł, pieniądze, dużo pieniędzy. Wręczał mi banknot po banknocie, każdy o nominale 200zł, a kiedy uzbierało się tego wystarczająco dużo powiedział: „Teraz możesz spełnić swoje marzenie i pojechać na Hawaje”. Patrzył na mnie jeszcze tylko przez chwilę, jakby chciał mi przekazać całą swoją wiedzę, wlać w moje serce otuchę, pogłaskać po głowie i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Choć żadnej z tych rzeczy nie zrobił, żadne więcej słowa nie padły, po raz kolejny poczułam, że nie jestem sama, że zmierzam w dobrym kierunku, że wszystko jest w porządku takie jakie jest.
Mój
dziadek nie żyje od kilkunastu lat. Jeden z kwietniowych snów zwrócił mi go na
mgnienie nocy i przypomniał jak dziadek wyglądał naprawdę, jak pachniał, jak
się poruszał, jaką miał skórę, jak brzmiał jego głos. Tyle chciałabym mu
opowiedzieć, o wiele zapytać... Nie zdążyłam.
Tak
szybko zapominamy, a po jakimś czasie już nam się tylko wydaje, że pamiętamy,
żywimy się strzępkami całości bo nic innego nam nie pozostało. Przywołujemy
słowa, które kiedyś miały paść, ale zatrzymały się na końcu języka, głaszczemy
prezenty te nigdy nie przekazane, odtwarzamy spotkania do których nigdy nie
doszło, karmimy się wymówkami i tylko pozornie nam z tym dobrze, bo po jakimś
czasie pojawia się męcząca niestrawność, że jednak trzeba było coś zrobić w
danym momencie, zanim wpadliśmy w sidła wymówek.
Swoją
fabrykę pretekstów zamknęłam już jakiś czas temu, bo jaki jest sens utrzymywać
coś, co zatruwa środowisko? Kiedyś myślałam, przecież nie będę dzwoniła do mamy
tylko dlatego, żeby powiedzieć, że ją kocham. Co sobie pomyśli koleżanka jeśli podziękuję jej za co, że
jest? Jak zareaguje dawna przyjaciółka kiedy powiem jej, że nie żywię już
urazy, że to dziecinne i że nadal jest mi bliska?
Kiedyś
myślałam, że to, co czuję jest dla wszystkich oczywiste i nie trzeba niczego
mówić dużymi literami. Faktycznie, czasami wystarczy popatrzeć sobie w oczy i wszystko wiadomo, jednak jak często słyszymy od kogoś: kocham cię, jesteś fantastyczna,
cudnie się śmiejesz, uwielbiam spędzać z tobą czas, jesteś dla mnie ważna,
dziękuję ci za to, co wnosisz do mojego życia, cieszę się, że cię widz, jak dobrze, że jesteś w moim życiu. A jak
często potrafimy po prostu przyjąć podobne słowa bez skrępowania?
Dziś
wiem, że jestem wyleczona z niestrawności wymówek: nie teraz, że po co, że
innym razem. Dziś wiem, że „kiedyś” może zamienić się w „nigdy” i mogę nie mieć
już okazji powiedzieć tego, co spoczywa na dnie mojego serca. Dlatego chwytam
za telefon, ślę znajomym życzenia z okazji poniedziałku życząc im dobrego
tygodnia, ciepłe słowa kieruję do przyjaciółki, która jest w Nepalu już od
miesiąca i nie mogę się doczekać kiedy wróci i będziemy mogły razem posiedzieć
nad brzegiem morza i cieszyć ze swojego towarzystwa. Mówię kocham, tym, którym
chcę to powiedzieć, właśnie DZIŚ, nie: jutro, pojutrze, później, innym razem,
nie teraz, w wolnej chwili, jak ugotuję obiad, skończę pracę, umyję okna,
zrobię zakupy.
DZIŚ
pielęgnuję wszystkie drobiazgi i pamiętam, wybaczam i kocham, cieszę się i jestem. DZIŚ nie kiedyś!
przyszła mi na myśl taka piosenka:
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=Y348--bdjTI
PS. pięknie tu:-) gratuluję nowego! Wszystkiego najlepszego z okazji poniedziałku:-)
Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń