Piątkowe popołudnie. Spacer.
Przypadkowo usłyszana rozmowa:
On: - No i wiesz, to jest takie
nienormalne!
Ona: - Co ty gadasz! Przecież to
jest właśnie totalnie normalne!
Kawula się uśmiecha i idzie
dalej.
Sobota. Toruń. Podróż. Polski
Buss. Taksówka. Wspólna jazda z nieznajomym. Dużo śmiechu. Jeszcze więcej
śmiechu. Nie, to już głupawka. Ja, on, oni. Opieka psychiatryczna? Nie, my
chyba nie tu, choć kto nas tam wie? No to wypróbujmy drzwi obok. O, to chyba
tu. Ciąg dalszy śmiechu. W zasadzie to śmiech trwa cały czas i możliwe, że
właśnie po to przyjechałam do Torunia, na szkolenie niby, ale tak naprawdę to
na śmiechoterapię, która okazała się skutkiem ubocznym, zupełnie nieplanowanym
i totalnie spontanicznym.











