piątek, 26 września 2014

Degustacja z chwili na chwilę




Ostatni miesiąc był dla mnie dość intensywny. Ciało niejednokrotnie pokazało jak mocno może poszerzać swoje granice wytrzymałości, jak szybko i elastycznie potrafi dopasować się do okoliczności zewnętrznych, jak niewiele potrzeba mu do ekspresowej regeneracji. Spałam pod różnymi dachami, jadłam to, czym mnie goszczono, wędrowałam własnymi drogami, odwiedzałam stare znane kąty i zapuszczałam się w nowe przestrzenie. Smakowałam życia w podróży. W niepewności dnia kolejnego. W nocach nieprzespanych. We wczesnych porankach. W intensywności. W zwolnionym tempie. Czasem przysiadałam na przydrożnej ławce i obserwowałam obce twarze. Ludzie w biegu, z telefonami w dłoniach, torbami, aktówkami. Nad ich głowami falujące dymki chmurne rodem z komiksów wypełnione myślami o pracy, szkole, partnerach, sąsiadach, obiedzie, kredycie. Odpowiadały im inne dymki chmurne niezwerbalizowanych myśli splątanego umysłu, równie hałaśliwe jakby ktoś je wykrzyczał. Przez chwilę doświadczam tsunami potężnych myśli. Każda jedna z niezwykłą mocą sprawczą... Czy ich właściciele zdają sobie z tego sprawę? Nie wiem.

poniedziałek, 1 września 2014

Aloha-światowe wnioski



I znowu przenoszę mój ślimaczy domek. Znowu w podróży. Tym razem Polska i stare-nowe kąty. Przeszło miesiąc tu i ówdzie. Mieszkam w walizce. Mam to, czego potrzebuję. Czasem dokładam. Czasem odejmuję. Czasem przekładam. Zip, zip, zip. Zamykam. Stuk, stuk, stuk. Walizka toczy się na kółkach dalej. Zmieniam łóżka. Środki komunikacji. Starzy znajomi. Nowe twarze. Dużo nowego. Mniej starego. Tłok. Gwar. Chaos. Hałas. Domy z duchami. Noc w centrum handlowym w dziale monitoringu. Chwila oddechu w domu rodzinnym. Ukojenie wiejskiej ciszy.